Regionalne Muzeum Cebularza
On
Tylko nie myśl sobie, że udało nam się w ostatnim czasie wyskoczyć do muzeum 😉 Na to trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Natomiast mamy wspomnienia jeszcze ze stycznia, których do tej pory nie udało mi się opisać i tutaj zaprezentować. Przypomniałam sobie o tym dopiero wczoraj przy okazji wypiekania pysznych cebularzy w domu. Dzisiaj udało mi się usiąść na chwilę, między pierwszym a drugim śniadaniem. Nie wiem, ile tego czasu mi jeszcze zostało i kiedy usłyszę tupot małych stóp i nagłe wtargnięcie do gabinetu, więc szybko zabieram się do pracy / przyjemności / skorzystania z „chwili dla mnie”.
Przechodząc do rzeczy, będąc w rodzinnych stronach, postanowiliśmy wreszcie odwiedzić Regionalne Muzeum Cebularza znajdujące się w centrum Lublina. Nie wiem od kiedy istnieje, ale zbierałam się do tego chyba od zeszłego lata. Żeby się tam dostać, dobrze jest wcześniej zadzwonić i dopytać, czy w wybrany dzień muzeum jest w ogóle otwarte i czy są jeszcze bilety. Jeśli tak, dobrze jest je dla siebie zarezerwować.
Samo muzeum pokaźne nie jest, bo cała akcja toczy się w jednym niedużym pomieszczeniu, ale doświadczenie jest bardzo przyjemne. Rozpoczyna się od barwnej opowieści o historii cebularza, po którym następuje prezentacja procesu powstawania tego niezwykłego wypieku. Do pierwszego etapu zaproszono nasze dzieci, które miały szatkować cebulę i prezentować jakieś dziwne urządzenia, których nazwy nie pamiętam. W kolejnych uczestniczyły pozostali uczestnicy.
Gdy proces przygotowania składników został przedstawiony w całości, przeszliśmy do ostatecznego robienia cebularza, a więc wałkowania, nakładania cebuli i pieczenia. Zapach był coraz lepszy! Na koniec oddaliśmy się degustacji zakupionych tam wypieków. Co się stało w tymi upieczonymi nie napiszę, bo teoretycznie nie można było ich jeść 😉
Jeśli będziecie w Lublinie, koniecznie tam wpadnijcie, bo być w Lublinie i nie poznać cebularza to trochę wstyd 🙂
W.