Fajny dzień na Ranczo Arka
On
Moje dzieci nie lubią nudy, więc zajmowanie się nimi oznacza ciągłe poszukiwanie wrażeń i rozrywek. Tak było i tym razem, kiedy pojechaliśmy na tydzień w rodzinne strony. To już nie te czasy, kiedy będąc u babci można jedynie biegać dookoła domu, choć na szczęście i to wciąż jest lubianym zajęciem. U nas normą stało się pytanie „gdzie dzisiaj jedziemy?”, co zresztą sami wprowadziliśmy, gdy na świecie pojawił się Ludwik.
Będąc w okolicach Lublina jak zwykle poplażowaliśmy nad jeziorem Piaseczno, które z każdym rokiem wydaje mi się coraz piękniejsze. Ponieważ pogoda była iście tropikalna nie udało mi się zrobić tym razem żadnego zdjęcia, ale mając w zapasie ogrom z poprzednich lat, z pewnością wkrótce poświęcę trochę miejsca, aby Ci je zaprezentować. Poza plażą było też kino i basen. Nudy nie było, ale zdjęć też nie. Chyba musiałam trochę odpocząć. Aparat wyjęłam dopiero w czasie wyprawy na Ranczo Arka (jakieś 25 km od Lublina). Pogoda była dobra, świeciło słońce, a ja odzyskałam siły na te kilka godzin.
Miejsce bardzo przyjazne dla dzieci, przez kilka godzin z pewnością znajdą tam zajęcie. Można pokarmić zwierzęta, skorzystać z placu zabaw czy poskakać na trampolinie. Przy większych grupach można liczyć na większe atrakcje, np. jazdę kolejką, strzelanie z łuku czy przygodę na zjeżdżalni krzesełkowej. Dla mnie dużą zaletą było to, że Ranczo mieści się na sporym terenie, na którym dzieci mogą poczuć się swobodnie i pooddychać świeżym powietrzem. Żeby nie było, że wszystko dla dzieci, to sama też miałam z tej wyprawy dużą przyjemność, zwłaszcza wtedy, gdy znalazłam kilka smakowitych plenerowych kąsków. Moje fotograficzne potrzeby zostały zaspokojone! A oto efekty:
W.