Podróż na księżyc po sezonie
On
Dzisiaj trochę powspominam. Nadeszła pora roku, która przez ostatnie lata była naszym ulubionym wakacyjnym terminem. Bo ciepło, ale nie gorąco, ludzi już znacznie mniej, znacząco taniej i ze świadomością, że mamy bardzo długie lato! Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego naszego pierwszoklasisty o tym zwyczaju musieliśmy zapomnieć, a raczej schować go na razie w nadziei, że może jeszcze kiedyś doświadczymy uroków posezonowego wyjazdu. Jednak trudno całkiem to wymazać z pamięci, kiedy co chwilę widzi się podróże znajomych, którzy na luksus wrześniowych wakacji mogą sobie pozwolić. Nie mam im za złe, żeby nie było 😉 Skoro nie mogę tu wrzucić dziesiątek pięknych zdjęć z tegorocznego wrześniowego wyjazdu, to pokażę Ci te sprzed czterech lat, kiedy po raz pierwszy wyruszyliśmy w tak daleką podróż z tak małym dzieckiem. I choć spodziewałam się, że może być ciężko i niewiele z tego urlopu skorzystamy, to wspomnienia mam bardzo dobre. A więc tak to było na księżycowej wyspie Lanzarote…
Było przede wszystkim pięknie! I to moje pierwsze skojarzenie z tą wyspą. Dało się to zauważyć już przy lądowaniu, kiedy naszym oczom ukazały się urokliwe białe zabudowania na tle ciemnej ziemi. Okazuje się, że wszystko to zostało dobrze przemyślane przez urodzonego na Lanzarote artystę – Cesara Manrique. To dzięki niemu na wyspie nie ma hoteli wyższych niż dwa piętra! Czyż nie wspaniale?
Druga rzecz, którą z pewnością zapamiętam na długo to księżycowy krajobraz. Na Lanazarote jest ponad sto wulkanów i choć wszystkich nie widziałam, to i tak czułam się jak na Księżycu. Warto zobaczyć choć jeden wulkan z bliska, np. ten znajdujący się w Parku Narodowym Timanfaya, z wyjątkową restauracją El Diablo. Możliwe, że jest to jedyna restauracja na świecie z wulkanicznym grillem!
Inną ciekawą atrakcją są czarne plaże, bardzo fotogeniczne, choć plażować na nich raczej trudno. Jeśli jednak masz ochotę na fajne zdjęcia, nie może Cię to ominąć.
Na Lanzarote nie brakuje też „normalnych” plaż, z drobnym, czystym piaskiem i cudowną wodą. Jeśli do tego dodać gwarantowaną piękną pogodę, to idealne wakacje gotowe. Jeszcze dziesięć lat temu nie zdobyłabym się na takie stwierdzenie, ale odkąd pojawiły się dzieci wiem, że jest to jedna z lepszych atrakcji dla obu stron. Kiedy dzieciarnia korzysta z piasku, ja mogę sobie poleżeć pod parasolem 🙂 Podczas tego wyjazdu korzystaliśmy głównie z plaży Flamingo, na której oprócz piasku było też sporo kamieni i skał. To tam odbywały się nasze tradycyjne połowy krabików (ostatecznie żaden krab nie ucierpiał, bez obaw), przy czym moja rola pozostawała niezmienna – łowiłam dobre kadry.
Jedną z najpiękniejszych na wyspie jest Playa de Papagayo, na którą wstąpiliśmy tylko na chwilę tuż przed zachodem słońca, przygotowani do zrobienia szybkiej sesji pozowanej. Dzięki temu, że wybraliśmy odpowiednią porę, piękne miejsce i przemyślane stroje, robienie zdjęć zajęło mi dosłownie kilka minut. Pełna mobilizacja i znakomite efekty 🙂
Do ciekawych atrakcji należą też Salinas de Janubio, miejsce, gdzie powstaje sól. Jeśli dobrze pamiętam, nie udało nam się zobaczyć wszystkiego z bliska, zaopatrzyliśmy się tam natomiast w przepyszną sól. Polecam Ci zwłaszcza „Kwiat Soli„, dla którego chętnie jeszcze raz odwiedziłabym Lanzarote.
Na koniec wrzucam jeszcze Los Hervideros, czyli „Wrzące Wybrzeże” powstałe z kontaktu gorącej lawy z wodą oceanu. Bywa niebezpieczne, stąd zapewne tak oszczędnie jeśli chodzi o zdjęcia. Dla zaspokojenia ciekawości polecam wyprawę w tamte rejony!
W.