Gargano – nasze pierwsze bliskie spotkanie
On
Jak pewnie wiesz, uwielbiam Toskanię, moja rodzina również. Nie sądziliśmy, że jakieś miejsce we Włoszech wyda nam się równie atrakcyjne. Gdy rok temu planowaliśmy wakacje, zdecydowaliśmy się na tydzień w ukochanej Toskanii, a drugi „jeszcze nie wiadomo gdzie”. I nagle padł pomysł wyprawy na Półwysep Gargano. Mieliśmy sporo obaw. Baliśmy się, że nasz trud włożony w przejechanie sporej części kraju i utraty prawie jednego dnia (tak, z dziećmi taka podróż może się dłużyć!) nie zostanie wystarczająco wynagrodzona. Bo czy może być lepiej niż tam, gdzie spędziliśmy pierwszy tydzień? Otóż okazało się, że tak, a w dodatku nieśmiało przyznaliśmy, że jest nawet jeszcze piękniej!
Wszyscy zakochaliśmy się w plaży, do której dostęp mieliśmy tylko my i nasi sąsiedzi z „ośrodka” 🙂 Jako że jak zwykle pojechaliśmy poza sezonem, niewielu było tych sąsiadów. Dla nas raj. Okazało się, że to też wymarzone miejsce na rowerowe wyprawy, co dokładnie sprawdził Mąż mój, zapalony rowerzysta. Podobno nigdzie wcześniej nie było tak pięknych widoków. Gargano ma też tę przewagę, że nie jest tak popularne jak Toskania, dzięki czemu można bezstresowo spędzać wolny czas.
Oczywiście są też małe minusy, jak wszędzie. Jest to dość daleka wyprawa, kilka godzin dalej niż np. Toskania. Ale od czego są samoloty? Słabo też wypada jeśli chodzi o wybór i smak wędlin i serów. Tak jak w Toskanii można było próbować wielu bardzo różnych miejscowych przysmaków, tak tutaj aż takiego szału nie było. Muszę natomiast wspomnieć o cudownych, wielkich oliwkach, które świetnie komponowały się z winem z pobliskich winnic.
Tak czy inaczej, warto Gargano odwiedzić, bo obfituje w przepiękne miasteczka (z przewagą białych domków, zupełnie innych niż w Toskanii), niezwykłe widoki morza i wspaniałą przyrodę. Ponieważ nasza pierwsza wspólna wyprawa trwała zaledwie tydzień (byłam już kiedyś na Gargano sama, jakieś 20 lat temu i pamiętam tylko kemping, bez zachwytu), nie udało nam się zobaczyć wszystkiego, co należałoby zwiedzić. Traktuję więc ten wpis jako początek opowieści. A opowieść ta będzie jak zwykle bardzo subiektywnym opisem różnych fajnych miejsc, które widzieliśmy, częściej nawet fotograficzną relacją niż opisem. Bo i po co pisać, jak widać, że ładnie :)?
VIESTE
Zacznę od miasteczka, które mnie urzekło bardzo fotogeniczną starą częścią, wąskimi uliczkami, w których można dosłownie poczuć jak się tam ludziom żyje, a wszystkich nas zachwycił miejscowy przysmak o nazwie poposce, coś w rodzaju kanapki z ciasta pizzowego, pycha!
PESCHICI
To miejsce odwiedzaliśmy kilka razy podczas wyjazdu, głównie ze względu na przepyszne lody, ale też niedosyt jaki czułam, nie odnajdując idealnego światła w świetnych miejscach. Musieliśmy wycieczkę powtórzyć i dorobić co trzeba. Poza lodami warto też odwiedzić niezwykłe miejsce – miniaturowe miasteczko umieszczone w czymś na kształt groty, w której zapewne ktoś kiedyś mieszkał. Spacerując uliczkami starej części Peschici na pewno przypadkiem się na to natkniesz.
CROVATICO CENTRO VACANZE
Na koniec z przyjemnością polecę Ci miejsce, w którym my się zatrzymaliśmy. Takiego widoku z okna chyba jeszcze nie mieliśmy. Śniadanie jedliśmy na tarasie niemal tuż przy wejściu na plażę, cisza, spokój, piękna, piaszczysta plaża i cudownie ciepłe morze, do którego ośmieliłam się wejść i nawet trochę popływać. Bliscy wiedzą, że robię to niezwykle rzadko 🙂 Tu nie mogłam się oprzeć.
Wspomnienie o Gargano pojawiło się dzisiaj nieprzypadkowo. Za kilka godzin wyruszamy tam ponownie, żeby zobaczyć to, czego nie zdążyliśmy wcześniej i zrobić zdjęcia tam, gdzie poprzednio się nie udało. Możesz więc liczyć na ciąg dalszy już wkrótce! A wszystko dzięki temu, że w ostatniej chwili dostałam dowód. Mogę spokojnie opuścić nasz wspaniały kraj 🙂
Jeśli też kochasz Gargano i masz ochotę polecić mi jakieś super miejsca, nie krępuj się, wpisz w komentarzu.
W.